26 lat troski, wsparcia i nadziei - jubileusz NZOZ „Szansa” w Pławniowicach
Mija 26 lat od powstania NZOZ „Szansa" - ośrodka, który nieprzerwanie służy pomocą osobom zmagającym się z uzależnieniami. To miejsce wyjątkowe na mapie naszej gminy, nie tylko ze względu na misję, którą realizuje, ale przede wszystkim dzięki ludziom, którzy je tworzą.
NZOZ „Szansa” to nie tylko ośrodek leczenia. To przestrzeń, w której pacjenci otrzymują niezbędne wsparcie psychologiczne i terapeutyczne. To miejsce, gdzie każdego dnia walczy się o zdrowie, odbudowuje relacje, odzyskuje nadzieję i siłę do życia bez nałogu.
Przez ponad dwie dekady tysiące osób znalazły tu szansę, dosłownie i symbolicznie,na nowy początek. To zasługa profesjonalnego zespołu terapeutów, lekarzy, pielęgniarek, ale także kadry administracyjnej i pomocniczej, która z empatią, zaangażowaniem i wielkim sercem wspiera proces wychodzenia z kryzysu.
Zakład Lecznictwa Odwykowego „Szansa” w Pławniowicach od 26 lat pomaga osobom uzależnionym od narkotyków wrócić do życia bez nałogu. Dziękujemy całemu zespołowi za lata zaangażowania, empatii i profesjonalizmu oraz za gotowość do dzielenia się wiedzą i współtworzenia tego artykułu.
PRZEŻYJ NA WŁASNEJ SKÓRZE
Emocje potrafią uratować życie, ale też je skutecznie zatruwać. Nie widać ich gołym okiem, nie zmierzy się ich termometrem, a mimo to mają ogromną moc. Potrafią napędzać albo paraliżować, łączyć ludzi albo ich ranić. Kiedy nie znamy swoich emocji, zaczynają żyć własnym życiem. I często przejmują nad nami kontrolę.
Dlaczego boimy się czuć? Czy wstyd można oswoić? I czemu nastolatek, który „tylko” się zakochał, może naprawdę cierpieć? O tym rozmawiamy z Katarzyną Händel-Zając, psychoterapeutką, oraz Krzysztofem Czekajem, dyrektorem NZOZ „Szansa” w Pławniowicach - ośrodka, w którym każdego dnia (już od ponad 26 lat!) ludzie uczą się rozumieć siebie. Czasem dopiero wtedy, gdy nie mają już siły dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
Emocje? Każdy je ma. Nie każdy je zna.
Jak tłumaczy Katarzyna Händel-Zając, nie istnieją złe emocje. Wszystkie, nawet te trudne, niewygodne czy bolesne, pełnią jakąś funkcję. Każda z nich niesie ze sobą ważny sygnał. Tak jak ból zęba. Jest impulsem, że coś się dzieje. Z tą różnicą, że emocji nie da się zbadać rentgenem. Są szybkie, automatyczne, wrodzone. Wstręt ostrzega nas przed czymś zepsutym. Smutek pozwala dać sygnał: „jest mi źle, potrzebuję wsparcia”. Złość mówi: „tu są moje granice”.
Tyle że nikt nas nie uczy, jak te sygnały rozumieć. Większość z nas poznaje emocje dopiero wtedy, gdy przestają się mieścić - w nas, w ciele, w relacjach.
Złość piękności szkodzi. A co, jeśli chroni?
- Emocje to mechanizm przetrwania. Bez nich trudno byłoby żyć w świecie, który nieustannie czegoś od nas wymaga - mówi psychoterapeutka. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie mamy do nich dostępu albo nie umiemy ich nazwać, bo ktoś kiedyś powiedział nam, że „złość piękności szkodzi.”
Zamiast nauczyć się, że emocja to informacja, uczymy się ją tłumić, a stłumiona emocja nie znika. Ona szuka innego ujścia. Często - kosztem zdrowia albo bliskich.
Znasz to? Ktoś wybucha z pozornie błahego powodu. Inny zamyka się w sobie, nic nie mówi, ale widać, że gaśnie. Ktoś inny nie je, nie śpi, chudnie, „bo coś go gryzie”. Właśnie tak emocje szukają ujścia, gdy nie mają słów.
Szkoła uczy nas wzorów, dat, języków obcych, ale nie uczy, co zrobić, kiedy boli. Nie uczy, że wstyd można przeżyć. Ani że złość nie jest zła, tylko niewysłuchana. Jak zauważa Krzysztof Czekaj - dojrzałość emocjonalna nie przychodzi sama. Nie jest wpisana w PESEL. Trzeba ją sobie wypracować, a to niełatwe, zwłaszcza dla młodych ludzi. Kiedy masz 14 lat i ojciec pije, a w szkole mówią Ci, że masz się skupić na nauce - to w Twojej głowie emocje walczą z systemem. Nie masz przestrzeni, by czuć. A potem już tylko chowasz wszystko w sobie. Bo tak jest bezpieczniej.
Młodzież nie przesadza. Młodzież przeżywa.
Nastoletnie problemy to nie „bzdury”. To realne kryzysy na poziomie emocji. Pierwsze zakochanie. Odrzucenie przez rówieśników. Lęk przed oceną. Z naszej dorosłej perspektywy to może wyglądać jak burza w szklance wody, ale dla młodego człowieka to często koniec świata. I jeśli wtedy go nie wysłuchamy, nie damy przestrzeni - to nie nauczy się mówić. I nie nauczy się czuć. To właśnie wtedy w młodym człowieku kształtuje się emocjonalny alfabet. Jeśli uczymy go, że lepiej milczeć, że „przejdzie Ci”, że „inni mają gorzej”, to nie dostanie szansy, żeby w dorosłości odróżnić ból duszy od zwykłego zmęczenia.
Co możemy zrobić?
Po pierwsze - nie oceniać.
Po drugie - nie uciszać.
Po trzecie - zauważać.
Nawet jeśli nie mamy odpowiedzi. Czasem największym wsparciem nie jest rada, tylko zdanie: „Widzę, że Ci trudno. Chcesz pogadać?"
Nie musimy być terapeutami, ale możemy być ludźmi, którzy nie śmieją się z cudzych łez, a to już bardzo dużo.
Szansa